
Mam na imię Marta, a moja przygoda z fotografią zaczęła się jakoś w 2009 roku. W sporej części jestem samoukiem, chociaż byłam też na kilku kursach, warsztatach i rok w Trójmiejskiej Szkole Fotografii w Gdyni.
Zaczynałam tworzyć z aparatem marki Olympus, do której już chyba zawsze będę miała sentyment. Obecnie pracuję z Canonem i to z nim mam zamiar się dalej rozwijać.
Pierwsze kroki stawiałam w fotografii krajobrazowej i makrofotografii. Do dzisiaj jest to najbliższy mojemu sercu rodzaj fotografii. Od 2017 roku zagłębiam się także w pracę z modelami.
Moja historia zaczęła się dosyć spontanicznie. Od kiedy pamiętam w domu był jakiś aparat, żeby robić zdjęcia podczas rodzinny wycieczek, świąt, czy urodzin. Pierwszą małpkę Olympusa dostałam na komunię, bo już wtedy łapała mnie mała zajawka, ale nie rozwinęła się od razu. Dopiero w gimnazjum, podczas jednej z przejażdżek rowerowych, wzięłam do rąk lustrzankę Olympusa i postanowiłam zobaczyć co mi wyjdzie. Na moim celowniku znalazły się wówczas mlecze, a po powrocie do domu, okazało się, że mam niezłe oko. Moje zdjęcia wyglądały ciekawie i nabrałam chęci do dalszego kombinowania. Nie miałam pojęcia czy jest to chwilowe hobby, czy coś co zostanie ze mną dłużej, ale na tamtą chwilę sprawiało mi po prostu frajdę.
Jak nietrudno się domyślić, całkowicie przepadłam w fotografii i z czystej dziecięcej ciekawości, przemieniło się to w pasję. Przez wiele lat fotografowałam właśnie Olympusem. Przeżył ze mną naprawdę wiele. Zdjęcia robione w domu, latanie po podwórku, po mieście, w każdą możliwą porę roku i pogodę. Przez pewien czas planowałam iść na studia architektoniczne, co również przełożyło się na takowe zdjęcia. Tak naprawdę staram się nie ograniczać i próbować swoich sił w różnych ujęciach.
Po latach zmieniłam sprzęt na Canona. Zaczęłam też pracować z ludźmi. Uwielbiam to robić. Próbuję swoich sił w portretach, fashion, sesjach biznesowych oraz wizerunkowych, małych reportażach.
Fotografia jest dla mnie przestrzenią, w której mogę się spełniać. Wiem, że cały czas daleka droga przede mną, żeby nabierać jeszcze większego doświadczenia i umiejętności. Jednak czuję, że jestem w tym całkiem dobra i z przyjemnością dzielę się moją pracą z innymi.
To też mój rodzaj terapii. Kiedy chodzę z aparatem po mieście zapominam o wszystkim (z wyjątkiem przejeżdżających pojazdów, wiadomo). Dodatkowo czuję dumę, kiedy uda mi się ustrzelić naprawdę wyjątkowy kadr.
Nieco bardziej "prywatnie": miłośniczka kawy, tatuaży, gór i książek. Aktywnie hodująca dżunglę w mieszkaniu oraz psia mama.